Dokumenty Materiały Archiwa Linki Kontakt |
28. kwietnia 2017 rok |
||
Robimy nowe referendum tym razem w gminie Świdwin o pytaniu:
Czy zgadzasz się, by GMO było uprawiane lub hodowane w naszej gminie?
Referendum to dotyczy wprowadzania do środowiska naturalnego organizmów modyfikowanych genetycznie w skrócie zwanych GMO, które oficjalnie w przepisach ustawowych określane są mylnie jako - organizmy genetycznie zmodyfikowane. Chodzi tu zarówno o organizmy roślinne jak i zwierzęce - stąd pytanie odnosi się zarówno do uprawy (roślin) jak hodowli (zwierząt). Referendum zgłoszone zostało z inicjatywy społecznej i pełnomocnikiem Inicjatora referendum w gminie Świdwin jest Pani Edyta Jaroszewska-Nowak.
Kierując się duchem referendum 12 lutego 2012 roku w gminie Mielno, które wniosło nową jakość w Polsce - budząc ducha demokracji (ludowładztwa), a szczególnie lokalnie, gdzie było pierwszym w historii województwa Zachodniopomorskiego ważnym referendum z inicjatywy społecznej, zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie referendum przeciwko GMO w gminie Świdwin.
Wielu ludzi powie, że jest to referendum o innej tematyce niż walka z energetyką jądrową, jednakże - o czym nie wspominaliśmy na tej stronie szerzej nie z winy obecnie ją prowadzących - walczący przeciwko GMO wspierali nas wydatnie, gdy musieliśmy się potykać z zatwardziałymi zwolennikami energetyki jądrowej szczególnie w kręgach partyjnych. Zarówno w partiach poprzednio rządzących jak i obecnie rządzącej partii zwolennicy energetyki jądrowej to większość partyjnych działaczy, posłów, senatorów i przedstawicieli całej reszty aparatów partyjnej biurokracji. A w wypadku GMO sytuacja wygląda bardzo podobnie.
Problem energetyki jądrowej w poszczególnych gminach wydawał się być odosobnionymi przypadkami kilku lokalnych społeczności - tak przynajmniej wmawiała nam władza, czyli w istocie nasi przedstawiciele, bo przecież nie pełnomocnicy, skoro Konstytucja zwalnia posłów i senatorów z instrukcji wyborców. W istocie chodziło o naciągnięcie Rzeczypospolitej Polskiej czyli po prostu Polaków na zbędne wielosetmiliardowe wydatki - czyli problem był ogólnokrajowy. W wypadku GMO problem jest ogólnokrajowy z innej przyczyny. Partyjni chcą, by w każdej gminie stworzone zostały strefy uprawy GMO ograniczone - jak twierdzą - jakąś rzekomo wystarczającą otoczką buforową o minimum trzech kilometrach promienia. Gmina Mielno jak i każda gmina w Polsce jest zagrożona tymi niedorzecznościami o możliwości uprawy GMO a ta gmina akurat w wielu miejscach nie ma nawet dwu kilometrów szerokości. Jak zatem Rząd zapewni te swoje strefy?
Z czym kojarzy się samo słowo „strefa” w kwestii energetyki jądrowej - nie musimy chyba tu podawać: Strefa Czarnobyla czy strefa Fukiszimy. Nie kojarzy się to zbyt pięknie. A mimo to minister środowiska (bo w Polsce obecnie nie ma Ministerstwa Ochrony Środowiska) lansuje te strefy jako rozwiązanie dla nas najlepsze. I od tej chwili, gdybyśmy pozwolili na te strefy, w istocie wpuścimy GMO wszędzie, a to nie tyle tak jakbyśmy się zgodzili na elektrownię jądrową w każdej gminie, ale dosłownie jakbyśmy zgodzili się na elektrownię jądrową w każdym domu.
Czy zatem to ważne? Czy znowu zwycięży ciasne myślenie: „Co nie służy Gąskom, szkodzi Gąskom.”? I czy ludzie pokroju tych, którzy tak płakali, że zakochali się w możliwości połączenia walki z energetyką jądrową i GMO, podwiną ogony i zadowolą się tym, że obecnie problem ich kuperka z Gąsek został (na jakiś czas) oddalony?
Powrót
|
|||